Tak się wszystko zaczęło
Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, pomysł powstania mojego pensjonatu zrodził się z marzeń. Wir dnia codziennego, życie na walizkach i mijające w szaleńczym tempie kolejne lata sprawiły, że odwieczne pragnienie ucieczki od wszystkiego coraz bardziej się nasilało. Do tego kolekcja wyjazdowych doświadczeń – noclegi w sieciowych hotelach w centrum miasta, niewielkich pensjonatach na uboczu i małych gospodarstwach agroturystycznych na krańcach świata.
Nie zawsze profesjonalna obsługa, jednak z niezmiennie przyklejonym służbowym uśmiechem, gdzie indziej właściciele osobiście doglądający interesu. Miejsca z pomysłem, czule dopieszczonymi detalami i chłodne, sztampowe wnętrza stanowiące jedynie maszynę do zarabiania pieniędzy. A gdyby tak samemu spróbować zmierzyć się z wyzwaniem stworzenia miejsca jak najbardziej zbliżonego do ideału? Łatwo przecież krytykować, trudniej udowodnić, że można lepiej. Do tego zawsze chciałam założyć własną firmę, a lata tułaczek po kraju i Europie, kolejne rozczarowania małymi pracodawcami i dużymi korporacjami tylko upewniały mnie w tym przekonaniu.
Traf chciał, że od kilku lat spędzałam ferie w pięknym miejscu, które co prawda w bliskiej odległości znanego polskiego kurortu zimowego, jakim jest Zieleniec, oferowało równocześnie spokój i sielskość zapomnianego przysiółka. Doszła też do głosu poznańska oszczędność – kiedy zauważyłam, że już prawie w każdy wolny weekend bez względu na porę roku gnam do Lasówki stwierdziłam, że trzeba wymyślić sposób, aby te wyjazdy zaczęły się opłacać. Tak się wszystko zaczęło.